Jeden z najznakomitszych polskich prawników, nazwany przez swojego ucznia Rafała Taubenschlaga „polskim Papinianem”, urodził się 5 maja 1868 roku w Tenczynku w powiecie chrzanowskim. Po ukończeniu krakowskich gimnazjów św. Anny oraz Jana III Sobieskiego rozpoczął w 1885 roku studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pod wpływem prof. Fryderyka Zolla starszego skierował swoje naukowe zainteresowania na prawo rzymskie. Po ukończeniu studiów w 1889 roku rozpoczął pracę w Sądzie Krajowym w Krakowie, którą kontynuował – obok działalności naukowej – aż do roku 1901.

Doktorat sub auspiciis Imperatoris uzyskał Stanisław Wróblewski 11 kwietnia 1891 roku. W tym samym roku dzięki pomocy prof. F. Zolla udał się na uzupełniające studia do Berlina, gdzie do sierpnia 1892 roku pracował pod kierunkiem Alfreda Pernice’a, Levina Goldschmidta oraz Ernsta Ecka. Owocem prac prowadzonych w Berlinie, a potem już w Krakowie stała się, ogłoszona drukiem w Wiedniu w roku 1894 rozprawa pt. Zur Lehre von der Collision der Privatrechte, która stała się podstawą habilitacji. Biografowie prof. S. Wróblewskiego wskazują tę pracę jako przejaw, cechującej Go „silnej indywidualności naukowej” [J. Gwiazdomorski, s. 274]. Wspomniana rozprawa wzięła za cel „stworzenie syntezy, konstrukcji dogmatycznej” (praw podmiotowych) „na tle kazuistycznych rozstrzygnięć rzymskich jurystów, zresztą przy stałym nawiązywaniu do nowoczesnej nauki prawa cywilnego” [J. Gwiazdomorski, s. 274].

S. Wróblewski uzyskał veniam legendi z historii i dogmatyki prawa rzymskiego w 1895 roku, a zatem w wieku 27 lat. Wedle ówcześnie obowiązujących przepisów do podania habilitacyjnego należało dołączyć „program wykładów”, prezentujący poglądy autora na funkcje i cele prowadzonego wykładu. W tej kwestii S. Wróblewski prezentował odmienne od prof. F.a Zolla stanowisko. Uważał, „że tam gdzie prawo rzymskie, jako takie, nie obowiązuje, celem wykładów prawa prywatnego rzymskiego jest dać uczniowi jasne i pewne, ostrokanciaste, ze tak powiem, podstawowe pojęcia prawa prywatnego, bez których nie ma mowy o pewnym manewrowaniu tymi pojęciami w praktyce, podczas gdy ogólnym celem wykładów jest wykształcenie prawników praktycznych (…) Co do zakresu musi prawo klasyczne w drugim zostać rzędzie , bo jakkolwiek nieporównanie ścisłe i jasne w pojęciach, a logiczne we wnioskach, jest z jednej strony zbyt mało wydobyte z zasłon interpolacji, z drugiej zaś strony nie nadaje się do wymienionego wyżej celu tak dobrze, jak tzw. dzisiejsze prawo rzymskie. Windscheid nie ustępuje Paulusowi, a jest dla nas dużo więcej wart, bo (…) łatwiej i praktyczniej uczyć na obecnym alfabecie jak na średniowiecznym gotyku (…) Główną zatem wagę położyć należy na tzw. dzisiejsze prawo rzymskie.” [z „programu wykładów” S. Wróblewskiego, cyt. za J. Gwiazdomorskim, s. 270].

W 1901 roku został S. Wróblewski profesorem nadzwyczajnym, następnie w 1906 roku profesorem zwyczajnym prawa rzymskiego, zaś w 1917 roku profesorem zwyczajnym prawa cywilnego. Przez dwadzieścia lat (1906–1926) kierował Katedrą Prawa Rzymskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dwukrotnie pełnił funkcje dziekana Wydziału Prawa UJ (w latach 1910/11 i 1916/17). W roku 1919 został wybrany rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, ale wyboru nie przyjął. Jak przekazuje Krzysztof Pol – jeden z biografów prof. S. Wróblewskiego – nie przyjął godności rektora, „ponieważ dowiedział się, że przy głosowaniu padł jeden głos wstrzymujący się czy nawet przeciwny” [K. Pol, s. 780].

Prof. S. Wróblewski został w 1910 roku wybrany członkiem korespondentem Akademii Umiejętności, zaś osiem lat później wybrany członkiem czynnym AU. W roku 1919 po śmierci prof. Bolesława Ulanowskiego, pełniącego funkcję sekretarza generalnego Polskiej Akademii Umiejętności, wybrano prof. S. Wróblewskiego delegatem Walnego Zgromadzenia do Zarządu PAU. Funkcję tę sprawował do roku 1921, kiedy wybrano go sekretarzem generalnym PAU. Tę ostatnią funkcję sprawował do 1927 roku.

Przez osiemnaście lat, a więc aż do śmierci w 1938 roku, przewodniczył prof. S. Wróblewski Komisji Prawniczej PAU, w której ramach zainicjował stworzenie Sekcji Prawa Współczesnego. Ponadto w latach 1922-1929 był delegatem PAU na ośrodek naukowy warszawski, zaś w latach 1927-1929 był delegatem PAU do Polskiej Komisji Międzynarodowej Współpracy Intelektualnej przy Lidze Narodów, natomiast w latach 1927-1933 był delegatem PAU ds. Fundacji Kórnickiej. W uznaniu zasług położonych dla PAU, powierzono prof. S. Wróblewskiemu w 1929 roku funkcję wiceprezesa, zaś w 1934 roku prezesa PAU. Pełnił ją do swej śmierci.

Prof. S. Wróblewski angażował się również w działalność Towarzystwa Naukowego Warszawskiego – jako członek czynny począwszy od 1932 roku.

Rok 1919 przyniósł utworzenie Komisji Kodyfikacyjnej, do której składu został powołany także prof. S. Wróblewski. Jego zaangażowanie w prace Komisji było imponujące. Pełnił funkcję wiceprzewodniczącego sekcji prawa handlowego, następnie w latach 1930-1938 funkcję przewodniczącego podkomisji prawa handlowego. Ponadto był przewodniczącym podkomisji części ogólnej prawa cywilnego, podkomisji prawa spadkowego oraz podkomisji prawa morskiego i rzecznego. Uczestniczył w pracach Komisji Kodyfikacyjnej jako referent lub koreferent poszczególnych projektów, m.in. prawa wekslowego i czekowego, prawa ubezpieczeń czy prawa spadkowego. Publikował również uwagi do projektów prawa międzydzielnicowego, międzynarodowego prawa prywatnego oraz prawa autorskiego. Przewodniczył licznym podkomisjom powoływanym ad hoc (podkomisji ordynacji adwokackiej, podkomisji prawa upadłościowego), a był też członkiem Kolegium organizacji prac Komisji oraz członkiem jej Kolegium uchwalającego.

Za zasługi położone dla kodyfikacji prawa i nauki prawa w Polsce został prof. S. Wróblewski odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Polonia Restituta w 1925 roku.

W październiku 1926 roku prof. Wróblewski przyjął na osobistą prośbę prezydenta Ignacego Mościckiego stanowisko prezesa Najwyższej Izby Kontroli Państwa. Funkcję tę pełnił przez cztery lata; w październiku 1930 roku poprosił o przeniesienie w stan spoczynku.

W 1935 roku został prof. S. Wróblewski decyzją prezydenta powołany senatorem. Pracował bardzo intensywnie, zasiadając w Komisji Kodyfikacyjnej, stojąc na czele NIKP, zdołał jeszcze prowadzić wykłady na Uniwersytecie (od 1927 roku jako profesor honorowy). Zmarł nagle, 18 grudnia 1938 roku w Warszawie, dokąd wyjechał, żeby wziąć udział w posiedzeniu podkomisji prawa morskiego.

W pracy naukowej prof. S. Wróblewskiego dostrzegalne są dwa nurty. Pierwszy jest poświęcony prawu rzymskiemu. Na drugi składają się prace z zakresu prawa pozytywnego: cywilnego i handlowego. W dziedzinie prawa rzymskiego obok wspomnianej wyżej pracy Zur Lehre von der Collision der Privatrechte (1894) wskazać należy w pierwszym rzędzie dzieło, niestety nie ukończone, stanowiące ukoronowanie jego działalności naukowej – Zarys wykładu prawa rzymskiego. Ukazało się nakładem Akademii Umiejętności w 1916 i 1919 roku. Dział pierwszy został poświęcony przedstawieniu historii stosunków wewnętrznych Rzymu, historii źródeł prawa oraz przedstawieniu losów prawa rzymskiego po śmierci cesarza Justyniana. W dziale drugim prof. S. Wróblewski zajął się poszczególnymi instytucjami prawa prywatnego na tle źródeł, przy jednoczesnym odniesieniu tych instytucji do prawa współczesnego. „W całości Zarys wykładu prawa rzymskiego jest dziełem znakomitym. Niewątpliwie niewiele dzieł z literatury światowej wytrzymałoby z nim porównanie” [J. Gwiazdomorski, s. 282]. Chociaż Zarys… w zamyśle Autora stanowić miał podręcznik uniwersytecki, to nigdy chyba nie był jako taki wykorzystywany. Stanowił dzieło zbyt trudne dla studenta. „Potrzeby przeciętnego studenta zaspokajało polskie tłumaczenie znanego niemieckiego podręcznika Rudolfa Sohma, przygotowane przez Rafała Taubenschlaga i Włodzimierza Kozubskiego” [A. Mączyński, s. 256].

W pięć lat po ukazaniu się rozprawy Zur Lehre von der Collision der Privatrechte, S. Wróblewski opublikował monografię Posiadanie na tle prawa rzymskiego, w której analizował instytucję posiadania w prawie współczesnym, w szczególności kwestie związane z określeniem, czym jest „stan posiadania” (w tym zakresie nawiązywał do swojej pracy z 1894 roku), a ponadto zajął się analizą zagadnień dotyczących nabycia i utraty posiadania, ochrony posiadania, posiadania praw oraz dzierżenia. „Rozprawa o posiadaniu – pisał Jan Gwiazdomorski – ma wszystkie charakterystyczne cechy prac Wróblewskiego: na wskroś oryginalną, by nie powiedzieć – skrajną, ale z żelazną konsekwencją przeprowadzoną konstrukcję, świetną budowę, bardzo staranne wykończenie, niezmiernie swoisty styl” [J. Gwiazdomorski, s. 277].

W dziedzinie prawa rzymskiego wskazać należy na dwie jeszcze prace prof. S. Wróblewskiego. Pierwsza pt. Ograniczenia darowizny w prawie rzymskim ukazała się w księdze ku czci prof. B. Ulanowskiego w 1912 roku, druga pt. Usucapio pro herede w Czasopiśmie Prawniczym i Ekonomicznym (1923).

Na przełomie XIX i XX wieku prof. S. Wróblewski skierował swoje naukowe zainteresowania w stronę prawa współczesnego. Do wybuchu I wojny światowej opublikował szereg znakomitych komentarzy do obowiązujących ustaw. Pierwszym z nich był, wydawany początkowo we współautorstwie z prof. Józefem Rosenblattem, komentarz do austriackiego kodeksu handlowego (Powszechny kodeks handlowy, 1898). Komentarz ten w kolejnych dwóch wydaniach został rozszerzony o ustawy okołokodeksowe (Ustawa handlowa wraz z ustawami dodatkowemi, 1906/1907). Ostatnie, trzecie wydanie z 1917 roku objęło komentarz do kodeksu handlowego oraz komentarz do ustawy o spółce z ograniczoną odpowiedzialnością oraz do ustawy czekowej. Jako odrębna publikacja ukazał się komentarz do ustawy wekslowej (Powszechna ustawa wekslowa, 1900; następnie w 1910 roku Prawo wekslowe austryackie). Najwybitniejszym dziełem prof. Wróblewskiego w dziedzinie prawa współczesnego jest, liczący 950 stron Komentarz do §§ 531-824 austryackiego kodeksu cywilnego (prawo spadkowe), który ukazał się w 1904 roku jako trzeci tom komentarza do austriackiego kodeksu cywilnego. Prof. S. Wróblewski był też autorem komentarza do całego austriackiego kodeksu cywilnego, który ukazał się w latach 1914–1918 – Powszechny austryacki kodeks cywilny z uzupełniającymi ustawami i rozporządzeniami objaśniony orzecznictwem Sądu Najwyższego, cz. I: §§ 1-937 (1914 r.) i cz. II: §§ 938-1502 (1918 r.). Komentarz w latach 1916–1918 uzupełniono o Nowele do austryackiego kodeksu cywilnego.

W odrodzonej Polsce w okresie prac w Komisji Kodyfikacyjnej ukazał się szereg prac prof. S. Wróblewskiego poświęconych prawu spółdzielczemu (Ustawa o spółdzielniach, 1921) oraz prawu czekowemu i wekslowemu – Polskie prawo wekslowe z 14 listopada 1924…, (1925); Polskie prawo czekowe z 14 listopada 1924 wraz z przepisami o procesie wekslowym i opłatach od weksli (1926) oraz wydanie II z 1930 roku: Polskie prawo wekslowe i czekowe wraz z przepisami o proteście pocztowym, o należnościach za protest, o procesie wekslowym i czekowym oraz o opłatach stemplowych z uwzględnieniem orzecznictwa sądowego. Z tego okresu pochodzi również praca pt. Zbędność protestu u domicyliata (1930 rok). Po uchwaleniu ustawy z 1936 roku ukazał się komentarz prof. S. Wróblewskiego do nowej regulacji pt. Prawo wekslowe i czekowe z 28 kwietnia 1936 roku.

Z zaangażowaniem prof. Wróblewskiego w prace Komisji Kodyfikacyjnej związane są Jego publikacje, stanowiące uwagi do opracowanych w ramach Komisji projektów ustaw. I tak w 1920 roku ukazała się praca Uwagi do projektu prawa międzynarodowego i międzydzielnicowego z 2 kwietnia 1920 w redakcji pp. Glassa, Konica i Zolla, zaś rok później opublikowane zostały Uwagi do „prawa autorskiego” w projekcie prof. Zolla. W obydwu przypadkach uwagi prof. S. Wróblewskiego spotkały się z uznaniem i zostały uwzględnione w ostatecznych wersjach projektów.

Za niezwykle wartościowy uznany został artykuł prof. S. Wróblewskiego, który ukazał się na łamach Czasopisma Prawniczego i Ekonomicznego w 1929 roku: Zakończenie ustawy (przyczynek do techniki kodyfikacyjnej). Prof. S. Wróblewski pracował również nad Komentarzem do Kodeksu handlowego z 1934 roku. Dzieła niestety nie zdołał ukończyć. Do chwili Jego śmierci ukazały się trzy zeszyty, zawierające komentarz do 43 artykułów kodeksu na 240 stronach.

Ostatnią pracą S. Wróblewskiego jest artykuł Przedawnienie procentów brutto. Ukazała się w 1939 roku, a więc już po jego śmierci autora. Ostatnie zdanie artykułu, a zarazem ostatnie w naukowym dorobku prof. S. Wróblewskiego: „także i dlatego uwagi swe oparłem wyłącznie na rozważaniach, jak sprawa przedstawia się na gruncie przepisów prawa. Sądzę zresztą, że idąc tą drogą najmniej oddalam się od słuszności” (ibidem, s. 44), jego biografowie zgodnie uznają za dewizę naukową S. Wróblewskiego „przyjętą przez niego w pierwszej pracy, a realizowaną konsekwentnie w całej jego działalności naukowej”.

Prof. Jan Gwiazdomorski zakończył swój artykuł prezentujący osobę prof. Wróblewskiego oraz jego naukową spuściznę tymi słowy: „To był człowiek niepospolity, uczony najwyższej miary, prawnik wśród wybitnych najwybitniejszy, Uniwersytetu Jagiellońskiego chluba i ozdoba” [J. Gwiazdomorski, s. 286].

Literatura:

J. Gwiazdomorski, Konstrukcja w nauce prawa cywilnego i prawa rzymskiego. Stanisław Wróblewski (1868–1938) [w:] M. Patkaniowski (red.), Studia z dziejów Wydziału Prawa Uniwersytetu             Jagiellońskiego, Kraków 1964, s. 269-286.

K. Kolańczyk, Stanislas Wróblewski, le „Papinien polonais”, et son „Précis de cours de droit romain” [w:] Studi in onore di Edoardo Volterra, t. VI, Milano 1971, s. 329-342.

A. Mączyński, Stanisław Wróblewski [w:] J. Stelmach (red.), W. Uruszczak (red.), Uniwersytet Jagielloński. Złota księga Wydziału Prawa i Administracji, Kraków 2000, s. 255-260.

M. Patkaniowski, Il diritto romano nell’Università Jagellonica di Cracovia dall’Epoca dell’Illuminismo ai tempi nostri [w:] Studi in onore di Edoardo Volterra, t. IV, Milano 1971, s. 81-104.

K. Pol, s.v. Stanisław Wróblewski, Poczet prawników polskich, Warszawa 2000, s. 765-784.

J. Sondel, s.v. Wróblewski Stanisław, Słownik historii i tradycji Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2012, s. 1423-1424.

A. Śródka, s.v. Stanisław Wróblewski, Uczeni polscy XIX – XX stulecia, t. IV, Warszawa 1998, s. 538-540.

W. Wołodkiewicz, Stanisław Wróblewski – kodyfikator (1868-1938) [w:] W. Wołodkiewicz, Czy prawo rzymskie przestało istnieć?, Zakamycze 2002, s. 424-440.

P.M. Żukowski, Wróblewski Stanisław Władysław [w:] D. Malec (red.), Profesorowie Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, Tom II 1780-2012, Kraków 2014, s. 577-579.

opracowała Karolina Wyrwińska

F. Longchamps de Bérier, Stanisław Wróblewski o znaczeniu wpływu prawa rzymskiego na prawo współczesne [w:] A. Mączyński (red.), Stanisław Wróblewski (1868-1938), Kraków 2012, s. 27-37:

Spośród wszystkich polskich romanistów najwięcej chyba napisano o Stanisławie Wróblewskim, choć nie doczekał się ani księgi pamiątkowej, ani zbioru pism. Czy napisano wszystko? Dzieła wybitnego uczonego – o ile tylko są jeszcze przedmiotem uwagi – przemawiają do nowych pokoleń na nowy sposób. Sesja w 70 rocznicę śmierci daje okazję refleksji, ale i uporządkowania myśli, powstałych przy takim ponownym odczytaniu. Nie czas już zajmować się biografią – o życiu Stanisława Wróblewskiego dużo więcej się pewnie nie dowiemy. Trudno też gubić się w dociekaniach nad tym, co myślał – ostatni świadkowie dawno nas opuścili. Pozostał natomiast dorobek pisarski, który do biorącego w ręce dawne prace przemawia nie tylko wspaniałym stylem i bogatym językiem. W dobie niekończących się dyskusji nad miejscem romanistyki wśród nauk prawnych oraz prawa rzymskiego w kształceniu prawniczym, warto zastanowić się chwilę, co ogłoszone drukiem prace Stanisława Wróblewskiego mówią o roli prawa rzymskiego i o znaczeniu jego studium.

O tym, że do prawa rzymskiego się nie ograniczał powszechnie wiadomo. Prof. Wojciech M. Bartel pisał, że S. Wróblewski „zwany polskim Justynianem, był obok Fryderyka Zolla gwiazdą pierwszej wielkości polskiej cywilistyki”[1]. Ma to kolosalne znaczenie choćby dlatego, że dziś w wielu krajach prawem rzymskim na uniwersytetach wolno zajmować się już tylko będąc zmuszonym do wykładania również innych materii, zazwyczaj obligatoryjnie z zakresu prawa obowiązującego. S. Wróblewski zaś z chęci i zamiłowania pisał o prawie cywilnym i handlowym, aktywnie uczestniczył w życiu społecznym, pełnił ważne funkcje publiczne. Był więc uniwersyteckim profesorem i prawnikiem-praktykiem. W odrodzonej Polsce lata spędzone nad kodyfikacją justyniańską powiodły go do Komisji Kodyfikacyjnej, gdzie miał szansę zaangażować się nie tylko w analizę istniejących unormowań, lecz i w proces tworzenia prawa. I jego, i wspomnianego wyżej Fryderyka Zolla Młodszego cechowała „umiejętność wykrywania w źródłach rzymskich stałej podniety do stawiania i rozwiązywania problemów z zakresu nowoczesnego prawa prywatnego”[2].

Czas mija, regulacje się zmieniają i nieuchronnie przychodzi pytanie: co pozostaje z dorobku prawnika w 70 lat po jego śmierci? Nie bez osobistego zainteresowania zadają je współcześni przedstawiciele nauk prawnych. Warto je też sprecyzować: co trwałe zostawia po sobie romanista, nawet gdy jego uczniowie nie żyją już od wielu lat? Zygmunt Lisowski zmarł w 1955 roku, a w czerwcu 2008 roku minęła 50 rocznica śmierci Rafała Taubenschlaga. Rok wcześniej upłynęło 25 lat od śmierci Kazimierza Kolańczyka, który uważał się za „duchowego wnuka” S. Wróblewskiego[3]. Co więc ma jeszcze do powiedzenia współczesnym badaczom prawa rzymskiego wybitny prawnik – uczony wcześniejszej epoki? Prawo rzymskie się co prawda od śmierci Stanisława Wróblewskiego nie zmieniło. Zmiany zaszły wszelako w nauce prawa rzymskiego, a przede wszystkim inne jest prawo, które każde pokolenie określa w odniesieniu do siebie jako „współczesne”. Trudno nie brać tedy pod uwagę, że w związku z tym zmieniać się może pozycja studium i nauki prawa rzymskiego. Tu doświadczenie Stanisława Wróblewskiego zdaje się wyjątkowo cenne i zajmujące, ponieważ do największej zmiany, gdy chodzi o pozycję prawa rzymskiego, doszło za jego życia w Niemczech. Wchodził wtedy w życie kodeks cywilny BGB, a nauczanie go na wydziałach prawa zajmowało miejsce wykładu „współczesnego prawa rzymskiego”. Wielki romanista żył więc w czasach przesilenia – ważnego kryzysu i reagował na zmiany. Polemizował w tej mierze ze swym mistrzem Fryderykiem Zollem starszym w artykule „O wykładach prawa rzymskiego”, ogłoszonym w Czasopiśmie Prawniczym i Ekonomicznym właśnie w 1900 roku[4]. Stawiał wciąż aktualne pytanie o sens dydaktyki prawa rzymskiego, które również dziś wielokrotnie sobie zadajemy – może nawet wyraźniej niż poprzednio, choć powszechne i typowe jest zazwyczaj przekonanie, że zawsze to obecny kryzys jest, jeśli nie najtrudniejszy, to przynajmniej najważniejszy, gdyż aktualny. Przesilenie końca pierwszej dekady XXI wieku dotyczy nie tyle tego, co za granicą: w 1900 roku z wielką uwaga przyglądano się z austriackiej perspektywy zmianom w Niemczech, zastanawiając się na skutkami wejścia w życie BGB dla curriculum studiorum wydziałów prawa. Dziś ważniejsze jest, co dzieje się ponad granicami. We współczesnym świecie przesilenie dotyczące prawa – jego studium i dydaktyki – wiąże się z procesami europeizacji, globalizacji i ze zjawiskiem dekodyfikacji.

Wbrew temu, czym obrosła w przekazie tradycji postać polskiego Papiniana[5], Stanisław Wróblewski to nie legenda[6], jak nie jest legendą prawo rzymskie. Toteż warto wracać do dorobku wybitnego romanisty, jak warto zajmować się prawem rzymskim: nie tylko jako historią i nie tylko jako elementem tożsamości. W przypadku prawa rzymskiego chodzi o tożsamość prawną. W postaci Stanisława Wróblewskiego, prezesa Polskiej Akademii Umiejętności, to kwestia tożsamości naukowej, polskiej, romanistycznej. Zresztą prawdziwa wielkość to ta, która wytrzymuje próbę czasu, zawierając w sobie przynajmniej pod jakimś względem odbicie doskonałości, czyli nieprzemijającego. Pozostając oczywiście świadectwem epoki, jest przede wszystkim inspiracją.

O historii zawsze mówimy z własnej perspektywy. Fakty miały miejsce. Gdy je wspominamy, układamy w historię zawsze dokonując interpretacji. Dane są nam przecież nigdy niezależnie od własnego sposobu postrzegania i przekonań oraz własnych czasów. Twierdzić inaczej byłoby łudzić siebie, a zwodzić innych. Stąd w pytaniu o „znaczenie wpływu prawa rzymskiego na prawo współczesne” nie chodzi o przedstawienie całej historii np. recepcji; nie chodzi nawet o wprowadzenie w czasy wielkiego polskiego profesora: jako się rzekło – przełomowe w tym względzie. O znaczeniu, czy wpływie prawa rzymskiego na współczesne pytamy, mając na myśli współczesne nam, a więc i o prawo rzymskie dziś. Stanisław Wróblewski, który był tak zaangażowany w swoją współczesność, może nam tu więcej powiedzieć, niż jakikolwiek inny polski romanista. To przecież nie była tylko kwestia roli samego prawa rzymskiego i zmian prawa w związku z BGB w roku 1900…

Dla wybitnego uczonego świat nie był podzielony wedle uniwersyteckich katedr, choć dobrze wiedział, kiedy prawo rzymskie stanowi wprowadzenie do wykładu współczesnego prawa – i to bez mylenia tego, co rzymskie z tym, co współczesne. Zdawał sobie również doskonale sprawę, kiedy opisuje ono świat starożytny. W końcu to on zachęcił swego ucznia R. Taubenschlaga do zajęcia się naukowo papirologią. Z kolei jego uczeń Henryk Kupiszewski wrócił od papirologii do prawa rzymskiego, kierując się ku filozofii prawa.

W interpretacji prawa rzymskiego spór zarysował się ostatnio w zderzeniu aplikatywnej metody dogmatycznej z kontemplatywną metodą historyczną. I właśnie w tym kontekście warto znów zajrzeć do pism S. Wróblewskiego. Zajmował się austriackim kodeksem cywilnym ABGB w czasach, gdy ten akt prawny był już ugruntowany w stosowaniu i przeszedł solidną reformę, jaka nadała mu współczesny naonczas sens. Cenne zdaje się tedy, że prace polskiego uczonego nie wdawały się bezpośrednio w kontrowersje wynikające z niemiecko-francuskiej konkurencji oraz naukowego konfliktu romanistów i germanistów. Uczony biegły był oczywiście w historii, tradycji i w studiach nad prawem pozytywnym. Dla celów prawno-porównawczych wykorzystują one także doświadczenie historii – w szczególności doświadczenie prawa rzymskiego. Widział wyraźnie zakres aplikacji dogmatycznej, choć chętnie badał i rozważał naukę płynącą z historii. Lektura komentarza do ABGB pokazuje, jak wprawnie wszystko łączył – jednego się nie wstydził, a drugiego nie zaniedbywał.

Z zakończenia wspomnianego artykułu „O wykładach prawa rzymskiego” warto przytoczyć słowa: „Pantomima, jaką civis Romanus musiał odgrywać przy legisactio sacramento, właściwości emancypacji i.t.p. do zbogacenia wiedzy prawniczej, którą uczeń powinien zyskać na uniwersytecie, przyczyniają się w równie wysokim stopniu, jak n.p. sposób noszenia togi w Rzymie; sztuka zaś »wykrywania« interpolacyi nie znajdzie w nowych ustawach materiału. Wykładano o tem w Niemczech sub colore przygotowania do poznania prawa obowiązującego, w Austryi nawet bez tego pozoru”[7]. Referując poglądy S. Wróblewskiego na temat kształcenia prawniczego, prof. Janusz Sondel przytoczył przed 20 laty pierwszą część zacytowanego fragmentu jako uzupełnienie dla informacji, że uczony z całą energią występował przeciw ściśle historycznym wykładom. Opatrzył też ten fragment krytycznym komentarzem, który trochę dziwi: „użył tu nieco demagogicznego argumentu”[8]. Dziś trudno podobną ocenę przyjmować bezkrytycznie. Wydaje się wręcz rażąca i niesprawiedliwa, co nie znaczy, że za taką musiała uchodzić 20 lat temu, gdy ją poczyniono. W uzasadnieniu dla swej opinii J. Sondel stwierdził wtedy, że uwaga S. Wróblewskiego wyraża „oczywiście mocno dyskusyjny pogląd, od którego zdecydowanie odcina się większość współczesnych cywilistów”[9]. Jeden z nich miał temu dać następujący wyraz: „można być prawnikiem, nie mając za sobą odpowiednio rozbudowanych studiów historycznych. Tylko nie można być wtedy dobrym prawnikiem”[10]. Cytat ten wydaje się wszelako wysoce nietrafiony, choć można się domyślać, że w przywoływaniu go o co innego chodziło. We własnym odczytaniu dzieła S. Wróblewskiego, J. Sondel zdążał do konkluzji na czasie: studium prawa rzymskiego jest wciąż ważne – nie kwestionował tego S. Wróblewski, skoro dyskutował nad tym, co powinno stanowić przedmiot tego studium.

W ocenie „pantomimy” procesu legisakcyjnego S. Wróblewski zgadzał się w pełni Cyceronem, który broniąc Mureny miał m.in. powiedzieć: „Tok rozprawy mógł doskonale wyglądać następująco: «Grunt sabiński należy do mnie, więc jest mój». Potem zapadałby wyrok sądu. Nie życzyli sobie tego prawnicy. «Grunt – stwierdza prawnik – który leży w ziemi noszącej nazwę sabińskiej». Dość dużo gadaniny. Dobrze. Co dalej? «Stwierdzam, że na podstawie prawa Kwirytów należy on do mnie». Co dalej? «Wobec tego wzywam cię tam, abyśmy zgodnie z przepisem prawa dotknęli go ręką». Pozwany nie wiedział co odpowiedzieć tak gadatliwemu pieniaczowi. W tym momencie prawnik, jak fletnista, przechodzi rzymskim zwyczajem na drugą stronę mówiąc: «Odwołuję cię stamtąd, dokąd ty mnie wezwałeś dla dotknięcia ręką zgodnie z przepisem prawa». Także dla pretora, żeby nie uważał się za nietykalnego i nie orzekał niczego na własną rękę, ułożono formułę pod każdym względem niedorzeczną, szczególnie jednak wskutek zdania: «Obu obecnym tu stronom wskazuje drogę. Idźcie!» W pobliżu stał ów mądry prawnik, który miał prowadzić tą drogą. «Wracajcie!» – mówił pretor. I strony wracały z tym samym przewodnikiem. Myślę, że już naszych brodatych przodków śmieszył zwyczaj nakazujący ludziom, którzy dopiero co zatrzymali się w jakimś miejscu, wracać natychmiast tam, skąd wyruszyli. […]”[11]. Obaj z Cyceronem mieli cięty język, pełen dowcipu i ironii, świetny retorycznie. I chyba jednak bez demagogii. Zgadzał się z tym prof. Jan Gwiazdomorski, który wprowadzając do przytoczonego przez siebie cytatu o „pantomimie” – dokładnie taki sam fragment, jak u J. Sondla, a więc do słów: „noszenia togi w Rzymie” – skomentował: „ze zwykłym sobie nieco złośliwym humorem”. I dalej, podsumowując swój zarys sylwetki S. Wróblewskiego: „był dowcipny, złośliwy, ale złośliwością życzliwą”[12], co najlepiej widać w uwagach, jakich nie szczędził tak bardzo drogiemu uczniowi R. Taubenschlagowi.

Wyjątkowo ważne również i dziś wydaje się pytanie: co powinno należeć do materii studium prawa rzymskiego? To w czym dzieło starożytnych jurystów wpłynęło na obowiązujące rozwiązania? Czy tylko to? Gdy więc pytamy o zdanie S. Wróblewskiego na temat znaczenia wpływu prawa rzymskiego na prawo współczesne, nie mamy wątpliwości, że obie dziedziny świetnie znał. Zwracał uwagę nie tylko na to, co z Rzymu we współczesnym prawie zostało, lecz i traktował prawo rzymskie jako punkt odniesienia dla badań prawno-porównawczych. Zajmował się również tym, jak w przyszłości wyglądał będzie, a jak wyglądać powinna nauka prawa rzymskiego i nauczanie go na uniwersytetach. W tym miejscu wypada poczynić dwie uwagi wstępne. Po pierwsze całe życie S. Wróblewskiego i jego pisma – nie wyłączając prac z prawa rzymskiego – zdają się wyrażać podstawową prawdę: nie można się kompetentnie zajmować prawem rzymskim, jeśli nie jest się dobrym prawnikiem. Brak nie tylko przygotowania, formacji prawniczej, ale i brak zorientowania we współczesnym prawie jest błędem podstawowym. Oznacza, że z prawa rzymskiego niczego się człowiek nie nauczył. Dwie książki, jakie z dziedziny prawa rzymskiego skreślił, to badania w ścisłym związku z najszerzej i najgoręcej dyskutowanymi w epoce kwestiami nauki prawa w ogóle: problemy kolizyjne i ulubiony chyba temat wieku XIX – posiadanie. Tu zresztą sam tytuł jest znaczący. S. Wróblewski zajmuje się nim „na tle prawa rzymskiego”[13]. Prawda, że uczony, jak Arystotelesa Albert Wielki Tomaszowi z Akwinu, wskazał jako przedmiot studiów papirologię swemu uczniowi R. Taubenschlagowi[14], która jak ładnie ujął to J. Sondel: „później stała się terenem jego największych sukcesów”[15]. Trzeba być jednak prawnikiem, aby się zajmować historią prawa, nie zaś traktować ją jako bezpieczne miejsce dla czysto historycznych lub archeologicznych studiów. A założony przez R. Taubenschlaga „Journal of Juristic Papirology” od dawna nie publikuje prawniczych artykułów. Z prawem związków nie utrzymuje poza formalnymi. I tu druga uwaga, która wiąże się z myślą S. Wróblewskiego: „…tkwiące jeszcze na wykładach prawa rzymskiego piętno historyczne jak najprędzej powinno z nich być usunięte. Nie dotykam przez to bynajmniej czystej nauki. Sam jestem romanistą, pracuję obecnie nad szeregiem kwestyi procesu cywilnego rzymskiego, i uznaję w zupełności równouprawnienie kierunku historycznego w nauce”. Pisał to parę linijek przed uwagą o „pantomimie”, a naukę prawa rzymskiego bardzo cenił i wszystko, czego prawo rzymskie uczy. Po pierwsze więc sięgania do źródeł, to znaczy pracy zawsze na źródłach, a nie tylko na opracowaniach, oraz rzetelnego sprawdzania pochodzenia – weryfikacji tez i ich oparcia na świadectwach źródłowych. W artykule pt. „Usucapio pro herede” rzucił en passat typową dla romanisty uwagę: „…na szereg pytań nie dała nauka dotąd ostatecznej odpowiedzi, bo nie mogła dać jej wobec stanu źródeł, które nie pozwalają wyjść poza hipotezy…”[16]. R. Taubenschlagowi w 1908 roku uszczypliwym, ale eleganckim językiem wytykał, że najsłabszą stronę jego prac „stanowi mały stopień niedowierzania autora wobec samego siebie”[17]. Zarzucał mu „skłonność do tworzenia i przeprowadzania zamkniętych w sobie konstrukcji bez dokładnego rozważenia słabych ich stron, bez naprawdę obiektywnej ich oceny”[18]. Gdy studiuje się przekaz papirusów – bardzo przecież wycinkowy i przypadkowo dobrany, gdyż na podstawie tego, co los oszczędził w piaskach Egiptu, „przy odpowiedniej zręczności dyalektycznej można tam dać co do każdej niemal istytucyi konstrukcyę bynajmniej nie pozbawioną prawdopodobieństwa i dającą się w danej chwili bez wielkiego wysiłku pogodzić z tekstami; stałą wartość dla nauki ma jednak dopiero to, co pozostanie po gruntownem przemyśleniu szeregu takich »możliwych« konstrukcyi i po odpowiedniem narośnięciu materiału źródłowego. Rozumiem dobrze, że trudno – w tej dziedzinie badań historycznych – czekać, aż się ukażą wszystkie materiały; to też pytanie, czy pewna kwestya na podstawie znanego w pewnej chwili materyału źródłowego nadaje się do naukowego opracowania, jest przedewszystkiem sprawą indywidualną”[19].

Zarzucał R. Taubenschlagowi tworzenie konstrukcji, przywiązanie do własnych pomysłów interpretacyjnych, lecz głównie to, że „bardzo często jednak nie stara się dotrzeć do prawdy: poprzestaje na »możliwości«”[20]. Najlepszym będzie więc, zdaniem S. Wróblewskiego, albo przedwcześnie nie ogłaszać swych zapatrywań, albo szczegółowo zakreślić pola tego, co niepewne, otwarte, wątpliwe, wskazując różne drogi interpretacji przekazu zachowanych do naszych czasów starożytnych źródeł. Konkretny przykład daje tu uwaga znów z artykułu „Usucapio pro herede”: „można wprawdzie lekko traktować Gajusa jako historyka prawa, ale nie wolno wątpić, że dane przez niego tłumaczenie »historyczne« instytucji, którą zna bezpośrednio, jest zgodne i z jej istotnemi cechami i z rolą, jaką odgrywa w życiu”[21]. Widzi więc w rzymskim juryście i prawnika, i historyka, którego rozważania, będące dla nas źródłem wiedzy o prawie rzymskim i jego instytucjach, a także prawnicza interpretacja, powinna być traktowana jako wiarygodna dla czasów, w których żył. Co do epoki wcześniejszej – wiele zależy od przekonania na temat wiarygodności ukazywanej przez Gaiusa perspektywy historycznej. Podsumowując trzeba zauważyć, że S. Wróblewski domaga się ostrożności, uczy pokory wobec studiowanej materii i rzetelności w stawianiu hipotez badawczych. Oczekuje czytelnego pozostawiania jako hipotezy tego, co ze źródeł w pełni wydobyć się nie da.

Powracając już bezpośrednio do zasadniczego pytania o znaczenie – w oczach S. Wróblewskiego – wpływu prawa rzymskiego na współczesne, trzeba zauważyć, iż zastanawiał się on, ile w tym ostatnim z Rzymu zostało. Nie tak bardzo podkreślał wagę tego, co przejęto, gdyż szczególnie doceniał dorobek dziewiętnastowiecznej nauki prawa prywatnego i wszystko to, co na spuściźnie prawa rzymskiego zbudowano. Stąd planował, że jego podręcznik: „dać ma początkującym obraz historyi tegoż prawa i tą drogą wprowadzić ich w świat pojęć prawnych, które nowoczesna nauka prawa prywatnego przez zbiór Justyniański z Rzymu wzięła”[22]. Zwracał uwagę, że w dziełach szkoły historycznej „występują natomiast wybitnie dwie zupełnie […] odrębne części składowe: dogmatyczna i konstrukcyjna”[23]. Pierwsza to po prostu przedstawienie pozytywnych przepisów współczesnych mu instytucji. „Druga wytwarza i zestawia w system zasadnicze pojęcia prawa prywatnego i przez to właśnie stanowi w moich oczach – pisze S. Wróblewski – najcenniejszy składnik literatury pandektów, który jej nadaje prawdziwą i niespożytą wartość”[24]. Pisał o tym wszystkim w kontekście dyskusji nad nauczaniem prawa rzymskiego, gdyż różnił się poglądach z F. Zollem Starszym. Asumpt do dyskusji dało, jak już nadmieniano, wejście w życie BGB i rozważania w Niemczech co do nauczania tzw. współczesnego prawa rzymskiego. Odnosił się do nich F. Zoll bardzo poważnie, podczas gdy S. Wróblewski wiele ironizował – w Austrii przecież od dawna kodeks zastępował wykład pandektów. Uczono ich wszelako wytrwale i „na niemiecką modłę”[25]. „Przyjęty dotychczas w Niemczech (i Austryi) sposób nauki prawa rzymskiego na uniwersytetach miał na celu doprowadzić ucznia do dokładnego poznania prawa rzymskiego obowiązującego w Niemczech, czyli t. zw. dzisiejszego prawa rzymskiego. To prawo było wytworem recepcyi prawa rzymskiego i kilkuwiekowego rozwoju recypowanego prawa na niemieckim gruncie; główną jego częścią składową były zasady prawne zawarte w kompilacyi Justyniańskiej, które jednak przy recepcyi i po recepcyi doznały w niejednym szczególe zmian. Według aksjomatu uświęconego przez szkołę historyczną prawa tego nie można było należycie zrozumieć bez zapoznania się z jego rozwojem historycznym. Dla przygotowania więc wykładano w t. zw. instytucyach główne zasady t. zw. czystego prawa rzymskiego, przedewszystkiem prawa klasycznego, a równocześnie znów w myśl tego samego aksjomatu przedstawiano historyę prawa rzymskiego w państwie rzymskim i w związku z nią rozwój historyczny rzymskiego procesu cywilnego. […] Ukształtowana w ten sposób nauka prawa rzymskiego przedstawiała się w Niemczech na pozór jako logiczna całość; w Austryi zaś, gdzie wobec wyłącznej mocy obowiązującego kodeksu cywilnego uzasadnienie logiczne nie dopisywało, przykład Niemiec, jak w tylu innych przypadkach, zastąpił logikę”[26]. Gdyby bowiem na poważnie i konsekwentnie brać postulat historycznego wprowadzenia do obwiązującego w Austrii kodeksu, „dla zrozumienia prawa prywatnego austyackiego konieczne jest zapoznanie się z szkołą prawa natury”[27]. W Niemczech S. Wróblewski opowiadał się za utrzymaniem w tej roli wykładu dzisiejszego prawa rzymskiego, ale był sceptyczny co do siły oddziaływania tego postulatu. Słusznie obawiał się, że wykład osiągnięć XIX wieku zostanie wchłonięty przez wykład BGB: nie wątpił, iż zniknie tam zupełnie, gdyż będzie się wówczas analizować jedynie obowiązujące przepisy. Nie widział natomiast sensu zajmowania się dogmatyką czystego prawa rzymskiego. W związku z tymi tezami nasuwają się dwie refleksje. Po pierwsze czystość prawa rzymskiego, np. ogłaszanego jako klasyczne, a więc takiego, którego studiowanie i konstrukcje nas interesują –może okazać się iluzją. Prawo rzymskie jest nam przecież dane w tradycji. Zawsze też mówiąc o nim, będzie się mówiło z pozycji i perspektywy współczesnego badacza. Być może będzie przekonany, że mówi wyłącznie o starożytności, co mu jednak nie gwarantuje „odporności” na współczesność. Po drugie, stwierdzenie „prawo rzymskie przestało istnieć”[28], formułowane dziś jako pytanie: „czy prawo rzymskie przestało istnieć?”[29], S. Wróblewski musiałby uznać za źle postawione. Prawo rzymskie jest we współczesnym przez myśl, tradycję, dorobek ducha, konstrukcje, toteż ani przestało, ani nie przestało istnieć. S. Wróblewski uczył studentów tego, co z prawa rzymskiego rozwinięto i co na dorobku myśli Rzymian zbudowano. W swoich nieromanistycznych pracach korzystał pełnymi garściami ze zbudowanego na tradycji prawa rzymskiego dorobku pandektystyki.

Do „czystego” prawa rzymskiego S. Wróblewski zaglądał chętnie dla celów prawno-porównawczych – widać to zwłaszcza w komentarzu do austriackiego kodeksu cywilnego ABGB[30]. W przedmowie do swego podręcznika pisał, że zamierza przedstawić „rozwój prawa prywatnego w państwie rzymskiem aż do czasu, kiedy prawo to w zbiorze Justyniana uzyskało tę formę, w jakiej wywarło bardzo silny wpływ na tworzenie się praw dzisiaj obowiązujących; z tem przedstawieniem łączy się podkreślenie istotnych różnic od stanu prawnego dni dzisiejszych i zaznaczenie pierwiastków, z których te różnice wynikły. W ten sposób pojęta nauka prawa rzymskiego daje zarazem podstawę do krytycznej oceny praw obowiązujących”[31]. W tym zaś, że „prawo rzymskie straciło przedewszystkiem praktyczne znaczenie”[32], widział S. Wróblewski jego zalety, gdy chodzi o dawany przez prawo Kwirytów kontekst prawno-porównawczy: „Przez to odpada niebezpieczeństwo, grożące każdej teoryi opartej na gruncie prawa obowiązującego, w której pod wpływem znaczenia praktycznego normy pozytywnej zbyt łatwo przecenić jej doniosłość i zapomnieć o tem, że to tylko jedna z wielu możliwości. Oprócz tego trudno nie już znaleźć, ale choćby wyobrazić sobie takie skarby kazuistyki, jakie mamy w źródłach prawa rzymskiego; a przykłady praktyczne zawsze będą sprawdzianem konstrukcyi. Przyznać tylko trzeba, że poza tą rolą miernika wartości źródła zejść muszą na plan dalszy, a tem większe znaczenie mieć będą zasady praw obecnie obowiązujących, których uwzględnienie przy tak pojętej teoryi jest niezbędne. Określenie stosunku tych praw do ogólnej konstrukcyi wspólnego im pojęcia stanie obok przedstawienia prawa rzymskiego w jednym z niem rzędzie wśród szeregu pozytywnych możliwości i odmian”[33]. W prawie rzymskim cenił więc kazuistykę, którą dziś zamieniono na studiowanie orzecznictwa. To pewnie nieuchronne, choć przychodzą wątpliwości, czy studiowanie go akurat uczy kunsztu prawniczego. Sam mechanizm gdzieniegdzie pozostał, bo jeśli przykłady są dobre, uzasadnionym wydaje się nadal je powoływać, jak czyni się to np. w rozważaniach z zakresu filozofii prawa. W prawie rzymskim cenił też S. Wróblewski odmienne zapatrywania jurystów[34]ius controversum. Dziś w prawie kontynentalnym, które wyrosło z rzymskiej tradycji, nie debatuje się już nad prawnymi unormowaniami tak, jak wtedy. Nawet Anglosasi dyskutują tylko w ramach linii orzecznictwa. Juryści rzymscy zaś są ciekawi właśnie jako zbiorowy ustawodawca[35]. Dla współczesnego człowieka może to być trudne do zrozumienia, bo zamiast rozkazywać, debatowali, a tworzone przez nich tą drogą normy miały charakter perswazyjny, przypominający współczesne soft law.

Dobrze w to wszystko wprowadzić dzisiejszych prawników. Kiedy, jeśli nie jako adeptów – podczas uniwersyteckich studiów prawniczych? I stąd pytanie S. Wróblewskiego o nauczanie prawa rzymskiego. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na zdania bezpośrednio poprzedzające kontrowersyjną wzmiankę o „pantomimie”: „Co innego jednak czysta nauka, co innego nauka prawa na uniwersytecie, która ma przedewszystkiem cel praktyczny, przy której zatem wykłady obowiązkowe muszą być uregulowane odpowiednio do tego celu. Nie wierzę, aby wykłady ściśle historyczne, w szczególności historya prawa prywatnego rzymskiego i procesu cywilnego, przyczyniały się w jakimkolwiek punkcie do zawodowego prawniczego wykształcenia. Sądzę przeciwnie, iż obarczają one ucznia całym szeregiem wiadomości zupełnie niepotrzebnych, które ulatniają się po egzaminie z głowy, a nigdy jej nie powinny były zapełniać”[36]. W wykładzie prawa rzymskiego widział sens, gdy się go wiązało z materią, która w aktualnym curriculum studiorum stanowi przedmiot wykładu logiki i prawoznawstwa. Szukanie wzajemnych odniesień między tymi dziedzinami uniwersyteckiej dydaktyki nie przestaje być racjonalnym postulatem opartym o kryterium użyteczności.

Pytanie o praktyczność wykładu prawa rzymskiego pozostaje aktualne i w każdym pokoleniu dobrze jest odpowiedź na nie weryfikować. Dziś jesteśmy jeszcze dość silni etatami na wyższych uczelniach. O sile przedmiotu świadczy podejmowana tematyka badawcza, np. z zakresu rzymskiego prawa karnego. W Europie już tak nie jest, bo w krzyżowym ogniu pytań o użyteczność, czas i pieniądze, przedstawiane projekty – przynajmniej w dziedzinie prawa – mają niewielkie szanse, jeśli dotyczą samej tylko historii. Stale żywo dyskutuje się tedy co badać. Prawda, że poszukiwania naukowe prowadzi się zawsze wielokierunkowo, czasem bez konkretnych oczekiwań, z badawczej ciekawości. Kierunki ich i metody powinny jednak przynajmniej inspirować się postulatami chwili oraz prognozami, których przecież nie brakuje, a za których przygotowywanie jesteśmy odpowiedzialni.

 

Wielkość zawsze stanowi wyzwanie. Pozostają nim szerokie horyzonty Stanisława Wróblewskiego – nie tylko romanisty. Czasem o wielkości chce się zapomnieć, aby własnej małości nie przeżywać zbyt boleśnie. Lekiem jest do tej wielkości się przyłączyć: stać się jej uczniem.

 


[1]  W. M. Bartel, Udział przedstawicieli środowisk akademickich w pracach Komisji Kodyfikacyjnej RP (1919-1939), „Krakowskie studia prawnicze”, t. 23, 1990, s. 182. Porównanie z Justynianem wydaje się nie tyle przesadą, co pomyłką, bowiem S. Wróblewskiego nazywano raczej polskim Papinianem, por. niżej przyp. 3.

[2]  J. Gwiazdomorski, Szkoła teleologiczna. Fryderyk Zoll Młodszy (1865-1948), [w:] Studia z dziejów Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, red. M. Patkaniowski, Kraków 1964, s. 288.

[3]  K. Kolańczyk, Stanislas Wróblewski, le «Papinien polonais», et son «Précis de cours de droit romain», [w:] Studi E. Volterra, t. 6, Milano 1971, s. 342 przyp. 48.

[4]  S. Wróblewski, O wykładach prawa rzymskiego, „Czasopismo prawnicze i ekonomiczne”, t. 1, 1900, z. 1-2, s. 433-443.

[5]  R. Taubenschlag – W. Kozubski, Wstęp, [w:] R. Sohm, Instytucje, historja i system rzymskiego prawa prywatnego, przeł. R. Taubenschlag – W. Kozubski, Kraków 1925, s. [v]; K. Kolańczyk, Stanislas Wróblewski…, s. 329-342.

[6]  W. Wołodkiewicz, Stanisław Wróblewski – kodyfikator, „Krakowskie studia prawnicze”, t. 23, 1990, s. 148.

[7]  S. Wróblewski, O wykładach prawa rzymskiego…, s. 443.

[8]  J. Sondel, Stanisław Wróblewski jako romanista (1868-1938), „Krakowskie studia prawnicze”, t. 23, 1990, s. 171.

[9]  Tamże.

[10]  W. Czachórski, [w:] Ankieta na temat miejsca dyscyplin historyczno prawnych wśród nauk historycznych i prawnych, „Czasopismo Prawno-Historyczne”, t. 21, 1969, z. 2, s. 172.

[11]  Cic. Mur. 26. Przekład Julia Mrukówna [w:] M.T. Cyceron, Mowy, przeł. i oprac. S. Kołodziejczyk – J. Mrukówna – D. Turkowska, wyd. 2, Kęty 2003, s. 88-89.

[12]  J. Gwiazdomorski, Konstrukcja w nauce prawa cywilnego i prawa rzymskiego. Stanisław Wróblewski (1868-1938), [w:] Studia z dziejów…, s. 272, 286.

[13]  S. Wróblewski, Posiadanie na tle prawa rzymskiego, Kraków 1899.

[14]  W. Osuchowski, Prawo rzymskie na tle prawa antycznego. Rafał Taubenschlag (1891-1958), [w:] Studia z dziejów…, s. 298-300.

[15]  J. Sondel, Stanisław Wróblewski…, s. 172.

[16]  S. Wróblewski, Usucapio pro herdede, „Czasopismo prawnicze i ekonomiczne”, t. 21, 1923, z. 1-6, s. 213.

[17]  S. Wróblewski, [Historya prawa rzymskiego], „Czasopismo prawnicze i ekonomiczne”, t. 9, 1908, s. 476.

[18]  Tamże, s. 486.

[19]  Tamże.

[20]  Tamże.

[21]  S. Wróblewski, Usucapio pro herede…, s. 221.

[22]  S. Wróblewski, Zarys wykładu prawa rzymskiego, Kraków 1916, Przedmowa.

[23]  S. Wróblewski, O wykładach prawa rzymskiego…, s. 436.

[24]  Tamże.

[25]  S. Wróblewski, O wykładach prawa rzymskiego…, s. 433.

[26]  Tamże, s. 434.

[27]  Tamże, s. 438.

[28]  Por. J. Sondel, O współczesnych wartościach prawa rzymskiego, „Przegląd Humanistyczny”, t. 8, 1976, s. 85-93; M. Kuryłowicz, Symbol prawa ludzkiego. Szkice o prawie rzymskim w utworach Louisa Aragona i Mieczysława Jastruna, Lublin 2008.

[29]  W. Wołodkiewicz, Czy prawo rzymskie przestało istnieć?, Kraków 2003.

[30]  Por. np. S. Wróblewski, Komentarz do §§ 531-824 austryackiego kodeksu cywilnego (prawo spadkowe), Kraków 1904, s. 17, 61, 74.

[31]  S. Wróblewski, Zarys wykładu…, s. 2.

[32]  S. Wróblewski, Posiadanie…, s. 11.

[33]  Tamże.

[34]  S. Wróblewski, O wykładach prawa rzymskiego…, s. 442.

[35]  T. Giaro, Wykładnia bez kodeksu. Uwagi historyczne o normatywności interpretacji prawniczej, [w:] Teoria i praktyka wykładni prawa. Materiały konferencji naukowej Wydziału prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego 27.02.2004, red. P. Winczorek, Warszawa 2005, s. 18.

[36]  Tamże, s. 442-443.